Tradycje i zwyczaje hiszpańskie

 

 

Corrida

 

      

                        SSan Fermin                                        La Tomatina

 

 

 

 

Corrida

 

 

 

 

 

Walki z bykami są w Hiszpanii prawdziwym rytuałem, w którym największe znaczenie ma sposób, w jaki człowiek i byk "występują" razem. Jest to postrzegane jako sztuka, a nie jako okrucieństwo.

Widowisko zawsze ma miejsce po południu. Każda corrida rozpoczyna się od uroczystego przemarszu przez arenę. Rozlega się sygnał i na arenę wbiega pierwszy byk. Rozpoczyna się wstępna część. Matador bada reakcje i charakter byka, jego odwagę, siłę i szybkość. Jest to etap całkowicie bezkrwawy.

Następnie zaczyna się część prawdziwej walki. Pikador siedzący na koniu, szeroką krótką piką rozrywa bykowi mięśnie karku.



 

 

 

 

Koń ma zasłonięte oczy i jest opatulony materacem, gdyż byk może go zaatakować. Na tym etapie zauważamy wiele brutalności i jest to najmniej przyjemna część corridy.

Potem zaczyna się akt banderilli. Polega on na wbiciu w kark byka trzech drążków zakończonych barwnymi wstążkami. Ból i barwne wstążki rozdrażniają zwierzę i pobudzają do wściekłych ataków. Następuje akt suerte de matar. Matador pozdrawia prezydenta oraz poświęca zwierzę jakiejś osobie dając jej swój kapelusz, albo publiczności – wtedy umieszcza się kapelusz na środku areny.

 

 

 

 

Matador prezentuje swoje umiejętności na byku, kiedy ten jest już dość zmęczony. Ruchami mulety przyciąga jego uwagę, sam pozostając w bezruchu.

Za każdym razem, gdy mu się powiedzie, orkiestra zaczyna grać, a tłum krzyczy "olé". Ta część trwa około 10 minut i kończy się zabiciem zwierzęcia. Jeśli publiczność jest zadowolona z występu matadora, wymachuje chustkami i krzyczy, by wymóc na prezydencie przyznanie nagrody.

 

 

 

 

 

 

 

San Fermin

 

 

 

 

 

 

Jest to święto, któremu w Pampelunie towarzyszą biegi z bykami. Przez tydzień (6-14 lipca) o ósmej rano kilkanaście byków wypuszcza się w trasę wąskich uliczek miasta. Zasadniczo bieg odbywa się przez określone odcinki ulic, które wcześniej zostały odcięte i odpowiednio zabezpieczone. Celem biegu jest przeniesienie byków z Santo Domingo na arenę, gdzie późnym popołudniem odbywają się tradycyjne walki.

                               

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Trasa wynosi 825 metrów. Byki biegną, poprzedzane i ścigane przez niezliczone tłumy turystów i miejscowych, by po kilku kilometrach dotrzeć do placu, gdzie bieg się kończy. Najbardziej znany bieg na świecie jest również najbardziej niebezpiecznym. Często ktoś jest poturbowany, czasem ktoś jest ranny, zdarzają się wypadki śmiertelne. Nastroje są jednak znakomite i tysiące biegaczy przybywa na to święto nawet z innych kontynentów.

 

 

 

 

 

Punktem honoru jest biec tuż przed bykiem i bić go po nosie zwiniętą gazetą, aby biegł wolniej. Można też biec obok byka, okładając go gazetą. Całe dnie miasto jest zapełnione zastępami świętujących, pijących wino i ze śpiewem wymachujących gazetami. Wielu mężczyzn nosi odświętny strój baskijski: białe spodnie i bluzy, czerwone paski i berety i czerwone chustki na szyję, które o tej porze bardzo dobrze się sprzedają.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

La Tomatina

 

 

 

 

Najsłynniejsze jednak Święto Pomidora – La Tomatina, obchodzone jest w hiszpańskim miasteczku Bunol niedaleko Walencji. Co roku, w ostatnią środę sierpnia zjeżdżają tu tłumy turystów, aby stoczyć z miejscowymi największą na świecie bitwę na pomidory. Guerra Roja - czyli czerwona wojna przyciągnęła w zeszłym roku do miasta aż 60 tys. ludzi, którzy obrzucali się 130 tonami pomidorów!

 

 

 

 

 

Bitwa nie szczędzi nie tylko widzów, ale kamer telewizyjnych i domów, które na ten dzień okryte są szczelnie folią. Ulice zamieniają się w wypełniony keczupem i jakże zasobny w potas potok. Kres temu szaleństwu kładzie straż pożarna, która wielkimi strugami wody zmywa wszystko i wszystkich. La Tomatina jest szeroko znana poza granicami Hiszpanii i reklamowana przez biura podróży jako jedna z największych atrakcji lata.

 

 

 

 

 

 

Tradycja pomidorowej wojny w Bunol sięga 1944 r. i wzięła się podobno od zwykłej sąsiedzkiej kłótni na słowa, do wzajemnego obrzucania się pomidorami.
Na początek uczestnicy bitwy polewani są wodą z gumowych węży. Zgodnie z tradycją powinni wtedy zdjąć koszulkę, związać ją w węzeł i falować nią w powietrzu.

 

Rozochocony tłum woła: "Necesito fruta! Damelo tomates! Tomates! Tomates!" Walka rozpoczyna się w południe i trwa godzinę.
Można używać tylko pomidorów i to przed rzutem zgniecionych w ręku.

 

 

 

 

 

 

Fiesta de la Primavera

 

 

 

 

 

 

El Botellon

 

 

 

Fiesta de la Primavera

 

 

Feria de Agosto (Feria de Malaga) to najważniejsze  święto w Maladze trwające 9 dni. Historia tej imprezy wywodzi się z corocznych targów w mieście, na które zjeżdżało się sporo ludzi i poza ubijaniem interesów dobrze się bawiono. Feria z reguły zaczyna się w drugim tygodniu sierpnia, wtedy, gdy upały zaczynają naprawdę dawać się we znaki.
Przygotowania do tej jednej wielkiej imprezy trwają miesiące. Miasto wydaje ogromne pieniądze na uliczne ozdoby, foldery, reklamę, sztuczne ognie, organizację fiesty. W czasie Ferii w mieście wszystko się zmienia - większość sklepów oraz wszystkie instytucje są pozamykane, inaczej kursują autobusy, napływają masy turystów, hotele i restauracje windują ceny.

 

 

 

 

 

Na kilka tygodni przed Ferią organizowane są dla obcokrajowców kursy tańca flamenco, gdyż muzyka ta dominuje w czasie Ferii. Na ulicach i placach stawia się ogromne namioty – casetas. W nich można potańczyć, zjeść, wypić. Oczywiście na ulicach również słychać muzykę, wszystkie bary są pootwierane całą dobę, pojawiają się stragany ze słodyczami, napojami, gadżetami - atrybutami Ferii (chustki, kieliszki, wachlarze, kapelusze, kwiaty i inne ozdoby do włosów). Na ulice wychodzą tłumy zarówno młodych, jak i starszych, Hiszpanów i turystów.

 

 

 

 

 

Wiele osób jest ubranych w tradycyjne andaluzyjskie stroje (kobiety w długich kolorowych sukniach z nieskończoną ilością falban, mężczyźni w strojach campero - białe koszule z żabotami, spodnie z wysokim stanem obwiązane w pasie kolorową chustą, kolorowe szelki i wysokie buty). Tańce trwają godzinami, gardła chłodzi się zimnym, białym półsłodkim winem. Wieczorem cała zabawa przenosi się poza centrum miasta do ogromnego wesołego miasteczka, gdzie można i pojeść, i potańczyć (ok. 200 namiotów, każdy przystrojony w inny sposób i utrzymany w innym stylu). Feria de Agosto to święto i dla ciała, i dla ducha, podczas którego można wczuć się w typowo andaluzyjskie klimaty.

 

 

 

 

 

 

 

El Botellon

 

El Botellon (gorączka hiszpańskiej nocy), który posiada różne nazwy w różnych częściach Hiszpanii, stał się zjawiskiem socjologicznym i kulturowym. Nazwa pochodzi od słowa botella, czyli butelka, jako że to właśnie ona gra główną rolę podczas takich nocy. Fenomen ów narodził się najprawdopodobniej w środowiskach uniwersyteckich Salamanki i Cáceres na początku lat dziewięćdziesiątych, chociaż nie jest również obcy rodzicom dzisiejszych nastolatków. Zawsze towarzyszył różnego rodzaju lokalnym fiestom, koncertom i innym imprezom, ale dopiero od tego momentu stał się zjawiskiem samym w sobie, stał się alternatywą dla barów i jedną z ulubionych form spędzania wolnego czasu młodych Hiszpanów.

 

 

 

Fascynaci botellona narzekają też na to, że w zatłoczonych barach nie mają swojej przestrzeni i że na ulicy czują się naprawdę wolni. Zresztą ulica w Hiszpanii ma rzeczywiście inny wymiar. Mówi się, że jedynie w języku hiszpańskim powiedzenie „idę na ulicę” ma swoisty sens. Hiszpanie są królami ulicy, to tam zawiera się znajomości, przełamuje bariery i łączy z ludźmi. Według statystyk około 180 tysięcy młodych ludzi zbiera się w każdy weekend w hiszpańskich miastach, aby praktykować ten zwyczaj. Dzielą się na tych, którzy podczas botellonów umilają sobie czas przeróżnymi grami, i takich, którzy wolą „pić spokojnie”. Są też ci, którzy przychodzą na teren botellona tylko po to, żeby poczuć jego specyficzną atmosferę.

 

 

 

Stali bywalcy wiedzą, w którym miejscu miasta najlepiej można wspomnianej atmosfery doświadczyć. Oczywiście botellon ma też drugą stronę medalu. Oznacza tony śmieci i hałas, na który skarżą się mieszkańcy domów sąsiadujących z „terenami” botellona. Z tych właśnie powodów został zdelegalizowany. Fenomen picia na ulicy jest głęboko zakorzeniony w hiszpańskiej kulturze, i jak twierdzą sami Hiszpanie, o ile wprowadzenie uchwały teoretycznie z tym kończącej jest sprawą dość prostą, o tyle faktyczne doprowadzenie do tego, by młodzież zaprzestała tego zwyczaju będzie bardzo trudne.