Uczennica „Staszica”
Julia Malicka
na deskach teatru „Teorikon”
Moja
przygoda z amatorskim teatrem zaczęła się w gimnazjum.
Nauczycielka języka polskiego pani Monika Zborowska
poinformowała mnie, że po lekcjach odbywają się pewne
spotkania uczniów, na których powinnam być obecna. Okazało
się, że w szkole funkcjonuje grupa teatralna prowadzona
przez panią Katarzynę Bryłę i panią Monikę Zborowską.
Było to moje pierwsze zetknięcie się z większym
przedsięwzięciem niż szkolne jasełka, w których i tak rzadko
pojawiałam się.
Po kilku
miesiącach prób wzięłam udział w pierwszym spektaklu pt.
"Oskar i Róża" na podstawie opowieści o
umierającym chłopcu i jego przyjaźni z wolontariuszką, którą
chłopiec nazywa „ciocią”. Tę właśnie postać zagrałam. Rok
później znalazłam się w obsadzie do szkolnego spektaklu pt.
"Lingwistyczny Frankenstein, czyli historia Elizy
Doolittle". Tutaj wcieliłam się w postać tytułowej
Elizy, prostej kwiaciarki, która wkracza na salony. Była to
dla mnie bardzo przyjemna i zabawna rola. W trzeciej klasie
gimnazjum zagrałam swój ostatni spektakl, w którym stałam
się babcią Eugenią, postępową staruszką lubiącą karty.
Wszystkie
przedstawienia miały miejsce na deskach ostrowieckiego
kina „Etiuda”.
We
wrześniu 2017r. trafiłam pod opiekę pani Elżbiety
Baran. Brałam udział w konkursie recytatorskim, jednak
to nie to. Początkowo należałam do młodzieżowej grupy
teatralnej teatru „Teorikon” Miejskiego Centrum
Kultury w Ostrowcu Św., która przygotowywała się do
odegrania "Romea i Julii". Później dostałam
propozycję zagrania w większym spektaklu przygotowywanym
przez dorosłą ekipę. Tę ofertę przyjęłam. I tak po roku
prób, tj. najpierw czytania scenariusza, poznawania się
nawzajem itd., zagrałam w spektaklu pt. "Osiem kobiet".
Jest to
coś, co kocham, bawię się tym i sprawia mi to ogromną
radość. Czasami zdarzają mi się momenty załamania,
spowodowane stresem czy nadmiarem obowiązków, bo praca ta to
nie tylko nauka tekstu, ale też własna interpretacja
postaci. Żeby odegrać swoją rolę, muszę ją wcześniej poznać
i zrozumieć. Próby, które odbywały się późnymi wieczorami
lub wczesnym rankiem w soboty i niedziele, potrafiły być
wyczerpujące. Dlatego moja pasja wiąże się z poświęceniem i
wieloma wyrzeczeniami, ale z drugiej strony..., jeżeli robię
coś, co kocham i się w tym spełniam, to nie stanowi to
większego problemu. Paradoksalnie, wchodząc na scenę,
zdejmuję maskę, którą zakładam na co dzień. To właśnie tam
mogę pokazać prawdziwe emocje i … to jest piękne.
Niekoniecznie wiążę z tą działalnością swoją przyszłość, ale
teraz jest ona dla mnie bardzo ważna i czuję, że potrzebna,
by czasem uciec od codzienności. Na scenie mam swój świat,
którym się dzielę z publicznością i to jest fascynujące.
Autor: Julia Malicka
Fot. Andrzej Łada
<< Wstecz
|