Z CYKLU
POWROTY ...
SZKOLNY
KLUB FILMOWY odc. 290
W dniach
15 – 28 września w kinie „Etiuda” odbywały się
projekcje filmów w ramach XVIII Ostrowieckich Spotkań
Filmowych. W tym „święcie kina artystycznego” nie
mogło oczywiście zabraknąć uczniów „Staszica”. Jak co roku w
spotkaniach brali udział uczniowie tzw. klas „filmowych” –
2D i 3D. Do tego grona dołączyli także uczniowie klas
humanistycznych: 1B i 2B.
Najzagorzalsi fani filmów z klasy 2 D obejrzeli wszystkie
proponowane w ramach ostrowieckich spotkań filmy.
W tym
roku na ekranie pojawiło się sześć wartościowych i
nagradzanych na festiwalach filmów:
TULIPANOWA GORĄCZKA – melodramat osadzony w
XVII-wiecznej Holandii w reżyserii Justina Chadwicka,
TARAPATY – polski film z gatunku tzw. kina
familijnego,
THE
SQUARE – film nagrodzony Złotą Palmą w Cannes,
CZERWONY ŻÓŁW - pełnometrażowy film animowany
nominowany w 2017 do Oscara w kategorii najlepszy film
animowany,
PARYŻ NA BOSAKA - francusko-belgijski film komediowy
z 2016 roku w reżyserii Dominique'a Abela i Fiony Gordon,
KEDI - SEKRETNE ŻYCIE KOTÓW - magiczny dokument o
tajemnicach i radościach kotów i kochających ich ludzi.
Największą popularnością wśród widzów cieszył się film
„Paryż na bosaka”, chociaż bardzo pozytywne zaskoczenie
(mimo słabych recenzji) sprawił film „Tulipanowa gorączka”.
On też doczekał się największej liczby recenzji, które
napisali nasi uczniowie. Swoje filmowe wrażenia
zaprezentowały uczennice klasy 2D: Julia Żelazna,
której recenzje w ciągu ostatniego roku najczęściej
zamieszczano na stronie kina „Etiuda”; Kinga Nowak, Kinga
Grudniewska.
Ponadto
recenzja Julii Żelaznej w ramach wyróżnienia została
opublikowana w Gazecie Ostrowieckiej z dnia
2 października. Wszystkie autorki otrzymały ponadto
drobne upominki ufundowane przez ostrowieckie kino „Etiuda”.
Poniżej przedstawiamy najlepsze z nadesłanych recenzji.
TULIPANOWA GORĄCZKA
„Tulipanowa gorączka” Justina Chadwicka to po prostu
wspaniały film o miłości, która rozkwita w
siedemnastowiecznej Holandii. Wraz z nią rozkwita tytułowa
„tulipanowa gorączka”, która jednak przy okazji zakłóca
porządek i łamie plany, niczym wicher łamie łodygi kwiatów.
Przenosimy się do Amsterdamu – gdzie majętny kupiec,
Cornelis Sandvoort (Christoph Waltz), żeni się z cichą,
aczkolwiek niezwykle piękną Sophie (Alicia Vikander).
Dziewczyna nie odwzajemnia uczuć małżonka, ale jest
wdzięczna za jego dobro i troskę. Pewnego dnia Sandvoort
postanawia uwiecznić pamięć o sobie i o swojej żonie – w tym
celu wynajmuje młodego, urodziwego malarza Jana (Dane DeHaan),
aby wykonał ich portret. Jak się później okaże, był to dość
nierozważny krok – zaczyna się namiętny romans między
czarującą Sophie, a ubogim artystą. Sprawy zaczynają się
komplikować.
„Tulipanowa Gorączka” wywołuje nostalgię za minionymi
czasami, gdyż odwołuje się do dawnych form opowiadania.
Powstał film o sztuce i miłości do sztuki. O miłości do
kwiatów, o hazardzie - historia niezwykle dynamiczna, bo
losy miłosnego trójkąta usiane są zaskakującymi zwrotami.
Wyważone tempo akcji i opieranie się na sentymentalizmie
potęguje pozytywne wrażenia.
Justin
Chadwick stworzył kino kostiumowe, które jest wizualnie
olśniewające. Stroje bohaterów zachwycają kunsztem
wykonania. Alicia Vikander w każdej sukni wygląda
olśniewająco. Scenografia filmu oddaje w pełni klimat
siedemnastowiecznej Holandii, która prezentuje się na
wielkim ekranie bez zarzutu. Zarówno, gdy jesteśmy we
wnętrzach domów i komnat, jak i na zewnątrz, oglądając
zatłoczone ulice miasta, iluzja jest perfekcyjna. Na naszych
oczach ożywa Amsterdam sprzed lat. Wyraźnie widzimy ślady
inspiracji malarstwem niderlandzkim, które niesie ze sobą
kompozycja kadrów i gra światłem. Wszystko zostało pięknie
nakręcone.
W
„Tulipanowej gorączce" dominuje przede wszystkim wątek
miłosny, który budzi pewne zastrzeżenia. Film ten był
zapowiedziany, jako mocno nasączony erotycznie. Pomimo scen
zbliżeń młodych kochanków oraz ich uniesień, chemia między
nimi jest mało wyczuwalna. Uczucie kochanków zdaje się był
ułudne i płytkie. Miłość fizyczna przyćmiewa uczucie
duchowe. Wątek miłosny zostaje jednak obroniony. Pozytywnym
i niezakłamanym ogniwem miłości są tu rozpalone namiętności
postaci drugoplanowych. Przed naszymi oczyma - niczym
tulipan - rozkwita romans służącej - Marii (Holliday
Grainger) - oraz sprzedawcy ryb -Willema (Jack O'Connell).
Tworzą uczucie, któremu widz kibicuje i śledzi ich losy z
zapartym tchem. W efekcie związek tych postaci jest o wiele
bardziej przekonujący, dynamiczny i angażujący.
Film
warto obejrzeć z powodu mocnej obsady aktorskiej. Asem w
rękawie jest przede wszystkim zdolna Alicia Vikander -
wyjątkowo krucha i elektryzująca zarazem. Nic dziwnego, że
to właśnie sceny z jej udziałem można uznać za naprawdę
poruszające. W pamięć zapada scena, której Sophia uświadamia
sobie, że znalazła się w sytuacji beznadziejnej. Zagubiona
kobieta wzbudza litość. Nawet w drugoplanowych rolach
oglądamy takie gwiazdy jak Judi Dench czy Zach Galifianakis.
Grają z lekkością, aż chce się ich oglądać.
„Tulipanowa gorączka” nie przedstawia zwiędłych badyli,
tylko świeży bukiet „miłych wrażeń”. Myślę, że warto
obejrzeć ten melodramat, gdyż jest to kino lekkie, które
zapewni pożądany dreszczyk emocji. Historia zakazanej
miłości, imponujące stroje, cudowna scenografia i magnetyzm
odtwórczyni głównej roli sprawi, że będziecie zadowoleni z
seansu.
Julia Żelazna
TULIPANOWA GORĄCZKA
Arcydzieło! - Tym jednym słowem można opisać film Justina
Chadwicka pt. „Tulipanowa Gorączka". Produkcję mało znanego,
brytyjskiego reżysera można śmiało porównywać z kultowym „Titaniciem"
Jamesa Camerona (i to nie tylko ze względu na zaskakujące
podobieństwo Jana (Dane DeHaan) do jednego z najbardziej
uzdolnionych, a zarazem najprzystojniejszych amerykańskich
aktorów Leonarda DiCaprio), ale to, że film jakością nie
odbiega od najlepszych hollywodzkich produkcji.
Akcja
filmu rozgrywa się w XVII wiecznej Holandii. Przedstawia
historię Sophii - pięknej dziewczyny z sierocińca, którą za
żonę wybrał sobie dużo starszy, zamożny Pan Sandvoort.
Małżonkowie wiodą spokojne, pobożne życie. Wszystko zmienia
się, gdy u państwa Sandvoort pojawia się młody malarz - Jan.
Zafascynowani sobą kochankowie rozpoczynają niebezpieczną
grę. Jednak każde zdarzenie pociąga za sobą konsekwencje. To
właśnie sprawia, że film nie pozwala widzowi nudzić się ani
przez chwilę. Jedno niedokończone zdarzenie przeplata się z
drugim i „hipnotyzuje" oglądającego. Rozwiązanie każdego
urwanego wątku następuje w sposób nieoczywisty,
nieprzewidywalny dla widza. Punkt widzenia odbiorcy świetnie
obrazują postacie drugoplanowe, które pewne sytuacje, (tak
jak widz) uznają za jednoznaczne, skończone, podczas gdy ich
zakończenie dopiero nastąpi.
Śledząc
losy nieszczęśliwych kochanków łudziłam się, że całość
zakończy się happy end-em, choć wszystko wskazywało na to,
że zakończenie będzie przypominać słynną szekspirowską
tragedię. Rozwiązanie akcji uważam za spektakularne, wręcz
mistrzowskie! Chadwicka z chęcią mogłabym nazwać przez to
geniuszem, gdyby nie fakt, że film oparty jest na książce
Deborah Moggach, o tym samym tytule.
Pomimo
tego, że historia dzieje się w odległych nam czasach, jest
uniwersalna (podobnie jak w wyżej wspomnianym „Titanicu"),
przedstawia uczucia towarzyszące ludziom od niepamiętnych
czasów: miłość i pożądanie.
Wprawdzie
fabuła jest bardzo rozbudowana, ale niezagmatwana i nie
wymaga od widza ponadprzeciętnej inteligencji, aby ją
zrozumieć. Sądzę, więc że film „Tulipanowa gorączka" jest
dla każdego, no może „prawie każdego”.
Ocena: 9,5/10
Kinga Grudniewska
TULIPANOWA GORĄCZKA
Zakochanie to dla ludzi dziwny i zagadkowy stan uniesienia.
Będąc zakochanym, człowieka ogarnia namiętność i uczucie
szczęścia. Kochankowie zapominają o bożym świecie, nie liczą
się dla nich konsekwencje, pragną każdą chwilę spędzać
razem, cały świat widzą przez tzw. „różowe okulary”.
Namiętność z biegiem czasu przeradza się w płomienny romans,
jednakże zarówno jak szybko się pojawia, równie szybko mija.
Zakochana osoba pragnie czuć poczucie bezpieczeństwa,
zadowolenie, przynależność do drugiej osoby.
Za
idealny, moim zdaniem przykład sytuacji, w której bohaterów
ogarnia namiętność, może posłużyć film reżyserii Justina
Chadwicka pt. „Tulipanowa gorączka”, czyli burzliwy romans
zrealizowany na podstawie bestsellerowej powieści Dobory
Moggach. Film opowiada o życiu urodziwej Sophii, która
zostaje wydana za mąż za bogatego kupca. Mimo iż kobieta nie
odwzajemnia uczucia małżonka, gotowa jest spełnić jego
pragnienie i podarować mu potomstwo. Pyszny Cornelis pragnie
zostać uwieczniony wraz ze swą ukochaną na portrecie,
dlatego też zatrudnia zdolnego malarza, Jana. Nie dostrzega
jednak, uczucia rodzącego się między artystą a własną
małżonką. Gdy zaczyna istnieć ryzyko, że tajemnica
zakochanych może ujrzeć światło dzienne, kochankowie
obmyślają plan. Ma to być pierwszy krok do wspólnej, lepszej
egzystencji. Jednak jak to w życiu bywa, nie zawsze wszystko
toczy się tak jakbyśmy chcieli, czasami sama namiętność nie
wystarcza.
Nie
zdradzając zakończenia, mogę przyznać, że obejrzenie
produkcji było bardzo dobrą decyzją. Romantyczny nastrój
filmu owiany zapachem tulipanów spowodował w moim przypadku
refleksję i wzruszenie. Film godny polecenia.
Kinga Nowak
Wszystkie
recenzje możecie przeczytać na stronie kina „Etiuda"
PS
Już 21
października SKF zaprasza na znakomity film „Twój
Vincent”, który jest jednocześnie dziełem sztuki i
znakomitym kryminałem.
Wojciech Szymański
Szkolny Klub Filmowy
<< Wstecz
|