Aktualności

:: Strona główna
:: Sprawy bieżące
:: Kalendarium szkolne

O szkole

:: Dane adresowe i kontakt
:: Historia szkoły
:: Galeria zdjęć
:: Osiągnięcia
:: Dokumenty szkolne
:: Organizacje szkolne

Administracja

:: Dyrekcja szkoły
:: Nauczyciele
:: Biblioteka
:: Pedagog szkolny
:: Gabinet lekarski
:: Sekretariat
:: Księgowość

Uczniowie

:: Plan lekcji
:: Klasy
:: Samorząd szkolny
:: Materiały dla ucznia
:: Dzwonki
:: Prace uczniów

Dla Rodziców

:: Rada Rodziców
:: Dyżury nauczycieli
:: Informacje dla Rodziców

Rekrutacja

:: Rekrutacja
:: Dni otwarte

 

 

XVI Ostrowieckie Spotkania Filmowe

 

Próba podsumowania...

 

Za nami święto ostrowieckiego kina - w dniach 9-15 października, wytrawni kinomani - a do nich zaliczyć należy także młodzież naszej szkoły (szczególnie klasy o profilu humnistycznym) - mogli zobaczyć 9 niebanalnych filmów. Największą popularnością (pod względem frekwencyjnym) cieszyły się trzy tytuły: "Panie Dulskie" premierowy film Filipa Bajona, "Chemia" Bartka Prokopowicza i "Pilecki" fabularyzowany dokument w reżyserii Mirosława Krzyszkowskiego. Gorące dyskusje towarzyszące obejrzanym filmom, mogą świadczyć o wrażeniach, jakie na widzach odcisnął każdy z obrazów.

Szczególne podziękowania należą się w tym roku KLASIE 2 E, gdyż to właśnie uczniowie z tej klasy najczęściej gościli na seansach w kinie "Etiuda" (wśród nich są tacy, którzy uczestniczyli we wszystkich seansach filmowych).

Poniżej przedstawiamy najlepsze z nadesłanych recenzji (niektóre z nich wyrażają skrajne opinie - na przykład te dotyczące filmu "Chemia").

Przegląd otwiera recenzja zatytułowana "O raku na przekór" autorstwa naszej ubiegłorocznej absolwentki Mileny Traczyńskie z byłej klasy III D.

Wszystkie recenzje możecie  przeczytać na stronie kina "Etiuda".

 

Wojciech Szymański

Artystyczny Klub Filmowy

 

 

 

RECENZJE:


O raku na przekór


                     Łzawe historyjki o miłości silniejszej niż śmierć już się przeterminowały. Z tego powodu dziś wzruszają jedynie przeciętnych zjadaczy wszystkiego, co obyczajowe i niewymagające czytania między wierszami. Słysząc zarys fabuły ,,Chemii", łatwo zaliczyć ją do takich filmów.
                      Jeśli reżyser bierze na widelec historię, w której sprawy najbardziej uderzające w naszą wrażliwość są pierwszoplanowe, winien pofatygować się bardziej niż ten, który kręci prostą i w gruncie rzeczy mało śmieszną komedię. Wtedy musi pokazać to, co nie zawsze jest do pokazania łatwe i wygodne.
                   Interesująca jest sama kwestia inspiracji prawdziwymi wydarzeniami, na podstawie których powstała "Chemia". Reżyserem jest Bartek Prokopowicz - mąż zmarłej Magdaleny Prokopowicz, założycielki fundacji Rak`n Roll. Jedni litują się nad mężczyzną, widząc w jego produkcji wyraz ogromnego cierpienia po utracie Magdaleny, inni wieszają na nim psy, dopatrując się tutaj chęci zaistnienia poprzez pokazanie tragedii żony, co przecież "nie wypada". W moim zaś odczuciu fakt ten procentuje w postaci filmu pięknego i szczerego, zupełnie innego niż wszystkie dotychczasowe wyciskacze łez o chorobach nowotworowych, które miałam okazje widzieć. Jeśli Bartek manipuluje uczuciami widza, to w zdrowym stopniu. Opowiada nam o miłości i chorobie bardzo subiektywnie, zaprasza nas do świata, gdzie dwoje ludzi gra w życie na przekór wszystkiemu. Na próżno szukać w "Chemii" codzienności osoby chorej, nad czym moglibyśmy się zastanawiać. Wszystko, co robią i mówią bohaterowie, jest oderwane od ziemi, buntownicze, nierzadko infantylne. Można za to film kochać lub nienawidzić. Nic pomiędzy.
                   Przekorna jest też konstrukcja dzieła. Częste przeskoki w czasie, wstawki animacyjne, elementy musicalu z udziałem Natalii Przybysz - to tylko niektóre z wielu elementów, wprowadzonych w taki sposób, że całość to filmowe action-painting. Nie zakocha się w "Chemii" nikt, kto gustuje w historiach opowiedzianych chronologicznie i zachowaniem jednej konwencji.
                   Trzeba koniecznie zwrócić uwagę na kreacje zakochanych, wokół których całe zamieszanie. Tutaj film odrobinę kuleje; o ile Agnieszki Żulewskiej (w filmie Lena) nie sposób nie kupić jako umierającej ekscentryczki, to Tomaszowi Schuchardtowi (Benek) nie jesteśmy w stanie uwierzyć w cokolwiek niezwiązanego z jego uczuciem do Leny, które ukazane jest świetnie. W jednej chwili jest stonowany, spokojny, milczący, by zaraz zacząć grać na konsoli, wybuchnąć gniewem i robić inne, skrajne, impulsywne czy wręcz dziecinne rzeczy. Jest to portret psychologiczny nie bezsensowny, ale bardzo źle przedstawiony.
                   Za niezaprzeczalny plus trzeba uznać ograniczenie postaci drugoplanowych do minimum. Każda z nich ma swoją rolę i jest barwna, ale pojawia się w odpowiedniej proporcji w filmie, który z założenia jest historią dwojga.
To, co jeszcze zasługuje na uznanie, to ukazanie przez pana Prokopowicza nowotworu bez cenzury. Na ekranie pojawia się nagość, pojawia się kobiece ciało pozbawione włosów po chemioterapii oraz bez piersi. I nie ma tabliczki: "UWAGA! Dla widzów o mocnych nerwach". W świecie postaci to, co uznajemy za brzydkie i co wywołuje dyskomfort, widzimy jako rzeczywiste. Daje to do myślenia. Obowiązujący "model" kobiety - oto co być może najbardziej krzywdzi panie, które usłyszały diagnozę: "amputacja piersi". Sądzą one, że jest to równoznaczne z utratą kobiecości, ze staniem się nicością. A wszystko dlatego, że ktoś kiedyś określił schemat. Miłość Benka ma być pięknym dowodem na to, że to naprawdę tylko durna szufladka że szczere i silne uczucie łamie wszelkie konwenanse i że chodzi w nim o coś innego, głębszego.
                  Zapytana, czy należę do tych, którzy "Chemię" kochają, czy do tych, którzy nienawidzą, odpowiem, że to pierwsze. Choć nie jestem miłośniczką kinowych miszmaszów i faszerowania dzieł wszystkimi modnymi zabiegami, jestem urzeczona emocjonalnością i bezkompromisowością filmu. Spełnia on dwa istotne warunki: jest wiarygodny i budzi wśród odbiorców skrajne odczucia. Tego właśnie trzeba współczesnemu, polskiemu kinu!
 Milena Traczyńska
Absolwentka LO Nr I
im. Stanisława Staszica
w Ostrowcu Św.

 


 

O "Chemii"... raczej negatywnie

 

Drugiego października na ekrany polskich kin weszła nowa produkcja w reżyserii Bartosza Prokopowicza "Chemia". Jest to film nawiązujący do historii Magdaleny Prokopowicz, założycielki fundacji Rak'n'roll. Opowiada on o miłości dwójki młodych ludzi, którzy żyją tak, "jakby jutra miało nie być". Lena (Agnieszka Żulewska) choruje na raka piersi, nie chce poddać się leczeniu twierdząc, iż jest tchórzem, a walka z nowotworem wymaga odwagi. Jej mąż Benek (Tomasz Schuchardt), niedoszły samobójca namawia bohaterkę do wypowiedzenia wojny rakowi. Obiecuje jej wsparcie, dlatego też film przepełniony jest scenami przedstawiającymi wzloty i upadki małżeństwa. "Chemia" to bardziej emocje, ból, cierpienie niż fabularny film zapadający w pamięć. Na respekt szczególnie zasługuje do bólu autentyczna scena ukazująca stojącą nago przed lustrem Lenę, która wyje z cierpienia po usunięciu piersi. Momenty romantyczne, jak i te posępne, przeplatane są muzycznymi wstawkami. Na ekranie pojawia się Natalia Grosiek, która niczym chór w tragedii greckiej komentuje przedstawione wydarzenia. 
Być może Prokopowicza przerosło wyreżyserowanie filmu nawiązującego do historii, którą sam przeżył. W "Chemii" brakuje racjonalizmu, udziwnienia zaburzają całą równowagę filmu. Czy ekranizację warto obejrzeć? Tak-ze względu na emocje, nie-jeśli liczymy na poruszającą i zapadającą w pamięć opowieść o walce z rakiem.
Weronika Mirga
Klasa II E

 


Ujmujący film...

 

Francuskie kino potrafi ujmująco pokazać prostotę życia, przez co skutecznie trafia do widzów. Francuzi udowodnili to już nieraz w swoich produkcjach. Między innymi film ,,Nietykalni" Oliviera Nakache, który niweluje wszelkie różnice klasowe. Opowiada o ciemnoskórym mężczyźnie, który opiekuje się sparaliżowanym bogaczem.

25 maja 2015r do polskich kin trafił kolejny dobrze zapowiadający się film: ,,Rozumiemy się bez słów" w reżyserii Erica Lartigau. Jest to uniwersalna opowieść o szukaniu własnej drogi i wkraczaniu w dorosłe życie. Poznajemy rodzinę Belierów. Są to prości, sympatyczni ludzie posiadający własne gospodarstwo. Pan i pani Belierowie oraz ich syn Quentin są głuchoniemi, przez co ich głównym łącznikiem z resztą świata jest ich córka - Paula. Ponadto spoczywa na niej wiele obowiązków związanych z interesem rodzinnym. Paula wkracza w dorosłe życie, zakochuje się, odkrywa swój talent - jest uzdolniona muzycznie. Rodzice zaczynają się obawiać, że Paula opuści dom rodzinny i wpadają w panikę.

Istotną role w filmie odgrywa muzyka, która jest idealnie dopasowana do wydarzeń, a szczególnie  francuskie piosenki z repertuaru Michel'a Sardou, w wykonaniu Louane Emera. Przede wszystkim doskonale tworzą klimat filmu oraz wzbogacają fabułę.

Na szczególną uwagę zasługują dwie sceny. Kiedy Paula śpiewa przed publicznością, a widz może wczuć się w role rodziców. Pozwala to na głębsze przeżycie filmu i utożsamiane się z bohaterami. Kolejną, bardzo wzruszającą sceną, jest finałowy występ Pauli, który jest również jej pożegnaniem z rodzicami.

Film ,,Rozumiemy się bez słów" ukazuje wydarzenia z życia i zwraca uwagę na to, że zawsze trzeba być sobą. Swoją wyjątkowość zawdzięcza również grze aktorskiej między innymi Karin Viard, Francois Deniens oraz Louane Emera, która za swoją grę otrzymała nagrodę Cezara.

Film ten został bardzo dobrze przyjęty przez widzów, dzięki czemu ma szanse dołączyć do najlepszych francuskich produkcji.

 Katarzyna Krysa
Klasa II E

 


         W ostatnich dniach na ekranach kin pojawiła się komedia obyczajowa "Panie Dulskie" w reżyserii Filipa Bajona. Za muzykę  w filmie odpowiedzialni są Jan Komar oraz Piotr Zabrodzki. Autorem zdjęć do filmu jest Łukasz Gutt natomiast za scenografię odpowiedzialna była Anna Wunderlich. W rolach głównych wystąpili Krystyna Janda (Aniela Dulska), Olgierd Łukaszewicz (Felicjan Dulski), Maja Ostaszewska (Melania Dulska), Katarzyna Figura (matka Melanii), Sebastian Fabijański (Zbyszko), Diana Zamojska (Hanka) oraz Katarzyna Herman (Jasiewiczowa).
Film "Panie Dulskie" jest swobodną adaptacją dramatu "Moralność Pani Dulskiej" autorstwa Gabrieli Zapolskiej wydanego w 1907 roku. Reżyser pozwolił sobie na przedstawienie swojej wizji współczesnego społeczeństwa polskiego, w którym nadal obecna jest "dulszczyzna". Oprócz przedstawienia rodziny Dulskich, którą znamy z dzieła pani Zapolskiej, widz poznaje także losy następnych, przeklętych przez Felicjana, pokoleń.  W tym miejscu poznajemy Melanie Dulską, młodą reżyserkę, która pragnie nakręcić film o tajemnicy swojej rodziny. W tym celu przybywa do swojego domu rodzinnego, w którym nadal mieszka jej matka i dzięki retrospekcjom widz poznaje historie rodziny Dulskich. Moją szczególną uwagę przykuło pozorne skontrastowanie Melanii i Anieli Dulskich. Aniela Dulska jest osobą, która "brudy rodzinne" za wszelką cenę chce utrzymać w tajemnicy. "Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział. Rozwłóczyć je po świecie to ani moralne, ani uczciwe". Natomiast Melania Dulska chce o rodzinnych brudach nakręcić film dokumentalny a ekshibicjonizm uważa za największe osiągnięcie ostatnich lat. Właśnie te dwie skrajności ukazują podobieństwo Melanii i Anieli Dulskich. Ponadto w filmie widzimy dwie sceny, na których żadna z kobiet nie daje nawet grosza mijanej na ulicy żebraczce. Tak jak Zapolska wyśmiewała skrytość Anieli, tak Bajon wyśmiewa ekshibicjonizm Melanii. Film zwraca naszą uwagę na niezmienność natury ludzkiej i postrzegania świata.
Na plakatach reklamowych możemy przeczytać, że "Panie Dulskie" są komedią obyczajową. Zbyt wielu okazji do śmiechu podczas seansu nie doświadczyłem, ale mimo to oglądałem film z przyjemnością. "Panie Dulskie" warto obejrzeć chociażby dla samej gry aktorskiej, która stoi na bardzo wysokim poziomie.
Jakub Pobiega

Klasa II E

 


                             Po prostu...  "Rozumiemy się bez słów"

 

W ostatnich dniach na ekranach kin pojawił się film pt. "Rozumiemy się bez słów" w reżyserii  Erica  Lartigau'a. Reżyser znany jest również w Polsce z takich utworów jak: "Układ idealny" (2006r.), oraz "Wariaci z Karaibów" (2012r.). Eric Lartigaua specjalizuje się w gatunku komediowym, a w szczególności w komediach romantycznych i kryminalnych, jednak żaden z jego filmów nie odniósł takiego sukcesu, jak ten nakręcony w 2014 roku. Polscy dystrybutorzy nadali mu tytuł "Rozumiemy się bez słów", zmieniając właściwą wersję nadaną przez reżysera czyli "La familie Belier".
Film opowiada historię pewnej przeciętnej rodziny Belier. Są oni farmerami, żyją na francuskiej prowincji i sprawiają wrażenie ludzi bardzo szczęśliwych, mimo przeciwności losu. Małżonkowie bowiem, podobnie jak ich syn, są głuchoniemi. Jedynym łącznikiem ze światem "słyszących" jest ich szesnastoletnia córka Paula. Paula została nie tylko obdarzona słuchem, ale także pięknym głosem, który odkrył jej szkolny nauczyciel śpiewu. Zaproponuje on dziewczynie, by zgłosiła się na przesłuchania do Paryża. Paula długo się waha, ponieważ tylko ona zna język migowy i dzięki temu może pomagać rodzicom kontaktować się z innymi ludźmi,  pomaga im także w gospodarstwie oraz w rodzinnym biznesie.
Lartigau zastrzegał się w wywiadach, że nie chciał kręcić dokumentu o ludziach niesłyszących czy głuchoniemych, lecz stworzyć film fabularny, który opowiadałby nie nachalnie o ich sposobie widzenia świata. Dlatego też w filmie pojawia się tylko jedna scena, w której cała ścieżka dźwiękowa zostaje wyciszona, by pozwolić widzom choćby minimalnie "zaznać" perspektywy osoby niesłyszącej. Jest to scena występu publicznego Pauli, którego jej rodzice nie mogą usłyszeć, ale tylko zobaczyć radość na twarzy śpiewającej córki oraz łzy w oczach pozostałych siedzących na sali osób. Na "Rozumiemy się bez słów" nie należy wstydzić płakać, bo nie ma w tym ani nic złego, ani krępującego. To po prostu ludzkie. Jeśli warto wynieść z tego skromnego  francuskiego dzieła jedną tylko nauczkę, to właśnie taką, że warto zawsze być sobą i cieszyć się z bycia wśród innych podobnie myślących osób.

 

                                                                                              Katarzyna Loranty
Klasa II E

 

 

 

<< Wstecz

Copyright by LO Nr I | Valid HTML 4.01 & CSS

szablon pochodzi ze strony szbloniki.com